Siemianówka - Czeremcha 97 km
Wyjechałem dość wcześnie, bo chcę dotrzeć do Czeremchy przed 18:00, aby zdążyc na Mszę św. Niedaleko za Siemianówką zaliczam wieżę obserwacyjną Maruszka. Wokoło cisza i spokój. Ani żywej duszy, tylko ptaki głośno śpiewają. Wjeżdżam do Puszczy Białowieskiej, w której spędzę dziś cały dzień. Na początek jadę wilczym szlakiem. Na drodze za Masiewem trzeci raz na wyprawie zatrzymuje mnie patrol Straży Granicznej. Tym razem miła pani prosi o dokumenty i wypytuje o cel mojej podróży. Przez następne kilometry nie spotkam żywej duszy. Zatrzymuję się przy kolejce wąskotorowej i robię serię zdjęć. Jadę dalej wilczm szlakiem wypatrując żubrów i wilków. Po prawej stronie drogi dostrzegam ścieżkę dydaktyczną "co w lesie piszczy". Zjeżdżam z głównej drogi, żeby się dokształcić. Ścieżka prowadzi po wąskiej kładce nad mokradłami. Niestety mokra kładka nie zapewnia odpowiedniego tarcia i ku mojemu wielkiemu zdziwieniu tracę przyczepność i zaliczam wywrotkę. Mam wiele szczęścia. Po pierwsze niewiele brakowało, bym zwalił się do wody - zawisłem z jednym kołem poza kładką. Po drugie - nic sobie nie połamałem, bo sakwy zamortyzowały uderzenie. Mam tylko lekko obity łokieć i udo. Lekko przestraszony podnoszę się i po ekstremalnie śliskim pomoście, prowadząc rower, docieram do brzegu. Dojeżdżam do Białowieży. Jem skromny posiłek w towarzystwie miłego pieska. Zwierz pewnie pobiegłby za mną, ale pojawia się właścicielka i zabiera psa do domu. Z Białowieży jadę na Topiło. Na drodze dużo błota, kałuż i znowu ani żywej duszy. Pierwszych ludzi napotykam w Topile. To spora grupa rowerzystów z sakwami. Opuszczam puszczę, nie spotkawszy żubra i jadę wzdłuż granicy. W Opace droga prowadzi przez 2 km dosłownie o krok od słupów granicznych. Ciekawe, czy znowu będą mnie sprawdzać pogranicznicy? Nikt mnie już nie zatrzymuje i spokojnie po 17:00 docieram do Czeremchy.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz