Zapraszam do lektury szczegółowej relacji z wyprawy Camino Grande:
Francja:
Dzień 1. i 2. Dzień 3. Dzień 4. Dzień 5. Dzień 6. Dzień 7. i 8.
Dzień 9. Dzień 10. Dzień 11. Dzień 12. Dzień 13. Dzień 14.
Hiszpania:
Dzień 15. Dzień 16. Dzień 17. Dzień 18. Dzień 19.
Dzień 20. Dzień 21. Dzień 22. Dzień 23.
Portugalia:
Dzień 24. Dzień 25. Dzień 26. Dzień 27. Dzień 28. Dzień 29. i 30.
29 września 2011
21 września 2011
Camino Grande - zdjęcia
Wrzuciłem do sieci maleńką część z kilku tysięcy zdjęć z naszej wyprawy.
Oglądajcie i komentujcie!
Część pierwsza: Niemcy i Francja
Część druga: Hiszpania
Część trzecia: Portugalia i powrót
Oglądajcie i komentujcie!
Część pierwsza: Niemcy i Francja
Część druga: Hiszpania
Część trzecia: Portugalia i powrót
2 sierpnia 2011
Camino Grande 2011
No i po wyprawie! Wszystko udało się nadspodziewanie dobrze. Dojechaliśmy cało, zdrowo i bez przykrych zdarzeń do Lizbony przez Taize, Lourdes, Santiago de Compostela i Fatimę. Wyszło razem ok. 2800 km i 25 tys. m podjazdów. Wrażeń, wspomnień, pięknych chwil, niezapomnianych widoków i przeżyć nikt nie policzy...
Powoli będę umieszczał wspomnienia, opisy, zdjęcia, filmy i inne takie.
Na początek mapa zasadniczej trasy:
Powoli będę umieszczał wspomnienia, opisy, zdjęcia, filmy i inne takie.
Na początek mapa zasadniczej trasy:
24 maja 2011
Ile waży bagaż sakwiarski?
W ramach przygotowania do wyprawy Camino Grande zważyłem cały swój bagaż, łącznie z sakwami i odzieżą, którą będę miał na sobie. W sumie wyszło 23,5 kg. Na tę masę składają się:
- sakwy: 3096 g
- odzież i obuwie: 6810 g
- torba na kierownicy wraz z zawartością i pozostałe akcesoria na rowerze: 3120g
- sprzęt biwakowy: 4336 g
- elektronika i mapy: 1150 g
- kosmetyki i leki: 2200 g
- narzędzia i części rowerowe: 2394 g
- akcesoria liturgiczne: 566 g
Teraz trzeba pomyśleć nad odchudzaniem bagażu, żeby zejść do 20 kg :)
- sakwy: 3096 g
- odzież i obuwie: 6810 g
- torba na kierownicy wraz z zawartością i pozostałe akcesoria na rowerze: 3120g
- sprzęt biwakowy: 4336 g
- elektronika i mapy: 1150 g
- kosmetyki i leki: 2200 g
- narzędzia i części rowerowe: 2394 g
- akcesoria liturgiczne: 566 g
Teraz trzeba pomyśleć nad odchudzaniem bagażu, żeby zejść do 20 kg :)
27 kwietnia 2011
Wielka Orawska Wielkanocna
Przyszła wiosna i postanowiłem zrobić setkę. Planowałem pojechać bez względu na pogodę. Na szczęście nie padało, ale nie było gorąco.
Pierwsze kilometry wycieczki to lekki podjazd, w sam raz na rozgrzewkę. Dalej długo z górki. Niestety, jechałem pod wiatr i nie dałem rady dobrze się rozpędzić. W Witowie wyprzedził mnie młody kolarz eskortowany przez vana. Skorzystałem z okazji i schowałem się za autem, które jechało ze stałą prędkością 30 km/h. Bez oporów powietrza jechało się wyśmienicie. Miałem skręcać na Suhą Horę, ale kolarz jechał prosto, więc odwróciłem pętlę. W tak komfortowych warunkach przejechałem 15 km do Czarnego Dunajca. Dalej na Jabłonkę. Trasa płaska, lekko w dół i bez wiatru. Po 2,5 godzinie jazdy miałem już 50 km na liczniku. Przed Lipnicą pojawia się pierwszy mocny podjazd, na szczęście niedługi.
Wjeżdżam na Słowację. Co jakiś czas pojawia się słońce zza chmur, ale nie jest gorąco. Jadę cały czas w kurtce. W Namestovie zajeżdżam do Lidla na małe zakupy w ramach tygodnia rowerowego. Przejeżdżam mostem nad jez. Orawskim. Poziom wody jest niski, przy brzegu ciągną się piaszczysto-błotne łachy. Po drugiej stronie jeziora w lasku robię dłuższą przerwę na odpoczynek i posiłek. Z daleka widać ładnie Babią Górę, nad którą kłębią się ciemne chmury.
Po odpoczynku ruszam dalej wokół jeziora. Piękna trasa i piękne widoki. Widać, że sezon turystyczny jeszcze się nie zaczął, bo wszędzie pustki. Od Trsteny rozpoczyna się podjazd, chwilami jest bardzo stromo, ponad 10% nachylenia. Jest ciężko, ale jadę bez zatrzymywania się wjeżdżam do Polski.
Miałem nadzieję, że od Chochołowa na południe będę jechał z wiatrem, a okazuje się że jest na odwrót. Spokojnym tempem, między 15 a 20 km/h podjeżdżam na Nędzówkę.
Wyszło w sumie 106 km, a więc misja zaliczona. Nie czuję dużego zmęczenia, nie bolą mnie kolana. Można więc napisać, że to była bardzo udana inauguracja sezonu wyprawowego.
Galeria pod tym linkiem.
Pierwsze kilometry wycieczki to lekki podjazd, w sam raz na rozgrzewkę. Dalej długo z górki. Niestety, jechałem pod wiatr i nie dałem rady dobrze się rozpędzić. W Witowie wyprzedził mnie młody kolarz eskortowany przez vana. Skorzystałem z okazji i schowałem się za autem, które jechało ze stałą prędkością 30 km/h. Bez oporów powietrza jechało się wyśmienicie. Miałem skręcać na Suhą Horę, ale kolarz jechał prosto, więc odwróciłem pętlę. W tak komfortowych warunkach przejechałem 15 km do Czarnego Dunajca. Dalej na Jabłonkę. Trasa płaska, lekko w dół i bez wiatru. Po 2,5 godzinie jazdy miałem już 50 km na liczniku. Przed Lipnicą pojawia się pierwszy mocny podjazd, na szczęście niedługi.
Wjeżdżam na Słowację. Co jakiś czas pojawia się słońce zza chmur, ale nie jest gorąco. Jadę cały czas w kurtce. W Namestovie zajeżdżam do Lidla na małe zakupy w ramach tygodnia rowerowego. Przejeżdżam mostem nad jez. Orawskim. Poziom wody jest niski, przy brzegu ciągną się piaszczysto-błotne łachy. Po drugiej stronie jeziora w lasku robię dłuższą przerwę na odpoczynek i posiłek. Z daleka widać ładnie Babią Górę, nad którą kłębią się ciemne chmury.
Po odpoczynku ruszam dalej wokół jeziora. Piękna trasa i piękne widoki. Widać, że sezon turystyczny jeszcze się nie zaczął, bo wszędzie pustki. Od Trsteny rozpoczyna się podjazd, chwilami jest bardzo stromo, ponad 10% nachylenia. Jest ciężko, ale jadę bez zatrzymywania się wjeżdżam do Polski.
Miałem nadzieję, że od Chochołowa na południe będę jechał z wiatrem, a okazuje się że jest na odwrót. Spokojnym tempem, między 15 a 20 km/h podjeżdżam na Nędzówkę.
Wyszło w sumie 106 km, a więc misja zaliczona. Nie czuję dużego zmęczenia, nie bolą mnie kolana. Można więc napisać, że to była bardzo udana inauguracja sezonu wyprawowego.
Galeria pod tym linkiem.
3 kwietnia 2011
Plany na 2011
Warto napisać kilka słów na temat tegorocznych planów wakacyjnych.
Razem z niewielką grupką (razem pięć osób) wybieramy się na długą, miesięczną wyprawę Camino Grande po europejskich sanktuariach. Startujemy na zachodzie Niemiec, dokąd dojedziemy pociągiem. Dalej przez Francję (Taize, Paray-le-Monial, Lourdes), Hiszpanię (Santiago de Compostela) i Portugalię (Fatima). Powrót samolotem z Lizbony. Razem wyjdzie prawie 3000 km.
Przygotowania i późniejsze relacje z wyprawy można przeczytać na równoległym blogu.
Razem z niewielką grupką (razem pięć osób) wybieramy się na długą, miesięczną wyprawę Camino Grande po europejskich sanktuariach. Startujemy na zachodzie Niemiec, dokąd dojedziemy pociągiem. Dalej przez Francję (Taize, Paray-le-Monial, Lourdes), Hiszpanię (Santiago de Compostela) i Portugalię (Fatima). Powrót samolotem z Lizbony. Razem wyjdzie prawie 3000 km.
Przygotowania i późniejsze relacje z wyprawy można przeczytać na równoległym blogu.
29 marca 2011
Wujek dobra rada o biwakowaniu cz. II
Sięgam do mojej listy wyprawowej, by opisać kolejne elementy ekwipunku biwakowego na wyprawę rowerową.
4. Materac
Przeszedłem drogę od zwyczajnej karimaty przez sześciokomorowy materac dmuchany do karimaty składanej Lego Packlon (na obrazku). Materac jest najwygodniejszy do spania, ale minusem jest waga i to, że trzeba go każdego wieczora nadmuchać, a ranem spuszczać powietrze. Dlatego do spania w namiocie, na miękkiej ziemi nadaje się najlepiej poniższy wynalazek.
5. Prysznic kieszonkowy
Ten wynalazek doradził mi mój znajomy gadżeciarz. Mała rzecz, a bardzo przydaje się w warunkach spania na dziko, nie tylko na rowerze.
6. Nóż
Od dawna używam poniższego składaka i jestem bardzo zadowolony. Trzeba tylko uważać, żeby nie zamoczył się za bardzo, bo wówczas potrafi spuchnąć i nie da się otworzyć.
7. Czołówka
Oczywistą oczywistością jest, że bardzo przydaje się na biwaku. Ale nie tylko, bo także w czasie jazdy w ciemnościach.
8. Stopery
Wbrew pozorom, ten drobiazg może okazać się niezbędny na wyprawie. Szczególnie jeśli śpimy w schronisku, przy ruchliwej drodze, czy obok chrapiącego osobnika.
9. Ściereczki nawilżane
Dla utrzymania higieny bardzo się przydają. Nie tylko na noclegu, ale w czasie całej drogi.
10. Repelenty
Nie muszę pisać, po co się nimi obciążać...
11. Worki strunowe
I na koniec jeszcze jeden drobiazg, który może nam pomóc zachować porządek w sakwach, szczególnie jeśli sakwy nie są wodoodporne.
4. Materac
Przeszedłem drogę od zwyczajnej karimaty przez sześciokomorowy materac dmuchany do karimaty składanej Lego Packlon (na obrazku). Materac jest najwygodniejszy do spania, ale minusem jest waga i to, że trzeba go każdego wieczora nadmuchać, a ranem spuszczać powietrze. Dlatego do spania w namiocie, na miękkiej ziemi nadaje się najlepiej poniższy wynalazek.
5. Prysznic kieszonkowy
Ten wynalazek doradził mi mój znajomy gadżeciarz. Mała rzecz, a bardzo przydaje się w warunkach spania na dziko, nie tylko na rowerze.
6. Nóż
Od dawna używam poniższego składaka i jestem bardzo zadowolony. Trzeba tylko uważać, żeby nie zamoczył się za bardzo, bo wówczas potrafi spuchnąć i nie da się otworzyć.
7. Czołówka
Oczywistą oczywistością jest, że bardzo przydaje się na biwaku. Ale nie tylko, bo także w czasie jazdy w ciemnościach.
8. Stopery
Wbrew pozorom, ten drobiazg może okazać się niezbędny na wyprawie. Szczególnie jeśli śpimy w schronisku, przy ruchliwej drodze, czy obok chrapiącego osobnika.
9. Ściereczki nawilżane
Dla utrzymania higieny bardzo się przydają. Nie tylko na noclegu, ale w czasie całej drogi.
10. Repelenty
Nie muszę pisać, po co się nimi obciążać...
11. Worki strunowe
I na koniec jeszcze jeden drobiazg, który może nam pomóc zachować porządek w sakwach, szczególnie jeśli sakwy nie są wodoodporne.
25 marca 2011
Wiosenny rozruch
Po założeniu nowego koła, dokładnym wyczyszczeniu kasety i łańcucha, regulacji klocków i innych zabaw z rowerem przyszła pora na pierwszą wiosenną przejażdżkę. Wybrałem małą pętelkę po górach. Wyszło razem 25,5 km po asfalcie i 478 m. sumy przewyższeń. Troszkę się zdyszałem, wjeżdżając na Gubałówkę, ale poza tym forma po zimie nie jest zła. Szkoda tylko, że wiał silny zimny wiatr, który trochę popsuł wiosenne wrażenia :(
Jak widać, zacząłem korzystać z nowej formy prezentowania wycieczek.
19 marca 2011
Wujek dobra rada o biwakowaniu
Na równoległym blogu publikuję od czasu do czasu dobre rady dla rowerowych podróżników. Wiem, że ten blog czytają nowi zapaleńcy podróżowania z sakwami, pragnę podzielić się swoim, sporym już, doświadczeniem wyprawowym.
Przed wyruszeniem w daleką drogę warto pomyśleć o sprzęcie biwakowym, który pozwoli na spokojny odpoczynek po ciężkim dniu jazdy, spokojny sen i regenerację sił. Na początek trzy podstawowe elementy wyposażenia turystycznego:
1. Namiot
Wszyscy sakwiarze dążą do połączenia wygody z jak najmniejszą wagą. Oczywiście dotyczy to również namiotu. Nie zalecam korzystania z super lekkich jednopowłokowców ze słabą wentylacją. Z drugiej strony, bardzo lekkie namioty dwupowłokowe są jednocześnie drogie. Osobiście używam namiotu Quechua T2 Ultralight Pro, który zakupiłem w Decathlonie. Jego wielką zaletą jest niewielka waga (ok. 2 kg) i rozmiar (mieści się w sakwie). Do tego bardzo pasuje mi czarny kolor.
Teoretycznie jest to dwójka, ale moim zdaniem to schronienie optymalne dla jednego podróżnika.
2. Śpiwór
Odwieczne pytanie brzmi: syntetyczny, czy puchowy? Puchowy jest lżejszy, cieplejszy, ale i dużo droższy. Jestem szczęśliwym posiadaczem puchowego skrajnie lekkiego Cumulusa X-lite 200. To chyba najlżejszy śpiwór puchowy na świecie, ale zapewnia komfort ciepłego spania nawet przy temperaturze niewiele ponad 0 stopni C.
3. Kuchenka
Na początku mojej przygody rowerowej używałem popularnego palnika Campingaz Bleuet Micro Plus. Jest dobry, tani i nawet szybko gotuje się na nim woda.
W zeszłym roku nabyłem jeszcze mniejszy i lżejszy (83 g) palnik Optimus Crux Lite. Na najbliższej wyprawie zobaczymy, jak sprawdza się w gotowaniu.
Do wyżej przedstawionych palników pasują dokręcane kartusze, która podobno można nabyć w każdym europejskim turystycznym sklepie. Przekonamy się na trasie...
Przed wyruszeniem w daleką drogę warto pomyśleć o sprzęcie biwakowym, który pozwoli na spokojny odpoczynek po ciężkim dniu jazdy, spokojny sen i regenerację sił. Na początek trzy podstawowe elementy wyposażenia turystycznego:
1. Namiot
Wszyscy sakwiarze dążą do połączenia wygody z jak najmniejszą wagą. Oczywiście dotyczy to również namiotu. Nie zalecam korzystania z super lekkich jednopowłokowców ze słabą wentylacją. Z drugiej strony, bardzo lekkie namioty dwupowłokowe są jednocześnie drogie. Osobiście używam namiotu Quechua T2 Ultralight Pro, który zakupiłem w Decathlonie. Jego wielką zaletą jest niewielka waga (ok. 2 kg) i rozmiar (mieści się w sakwie). Do tego bardzo pasuje mi czarny kolor.
Teoretycznie jest to dwójka, ale moim zdaniem to schronienie optymalne dla jednego podróżnika.
2. Śpiwór
Odwieczne pytanie brzmi: syntetyczny, czy puchowy? Puchowy jest lżejszy, cieplejszy, ale i dużo droższy. Jestem szczęśliwym posiadaczem puchowego skrajnie lekkiego Cumulusa X-lite 200. To chyba najlżejszy śpiwór puchowy na świecie, ale zapewnia komfort ciepłego spania nawet przy temperaturze niewiele ponad 0 stopni C.
3. Kuchenka
Na początku mojej przygody rowerowej używałem popularnego palnika Campingaz Bleuet Micro Plus. Jest dobry, tani i nawet szybko gotuje się na nim woda.
W zeszłym roku nabyłem jeszcze mniejszy i lżejszy (83 g) palnik Optimus Crux Lite. Na najbliższej wyprawie zobaczymy, jak sprawdza się w gotowaniu.
Do wyżej przedstawionych palników pasują dokręcane kartusze, która podobno można nabyć w każdym europejskim turystycznym sklepie. Przekonamy się na trasie...
7 marca 2011
Kółko odnowione
Po przejechaniu 10 tysięcy kilometrów z ciężkim obciążeniem tylne koło udało się na zasłużony odpoczynek. Mechanik właśnie zaplata dla mnie nowe koło, mocniejsze, na 36 szprych DT i z lepszą piastą Novatec.
Do camino grande, czyli najbliższej wakacyjnej poważnej wyprawy zostało już mniej niż 4 miesiące. Do tego czasu nie przewiduję dłuższych wyjazdów, jedynie jednodniowe wycieczki krajoznawcze.
Przygotowania do camino grande prezentuję na równoległym blogu.
Subskrybuj:
Posty
(
Atom
)