30 sierpnia 2012

Dzień 5: Muraglione - Levanto

Włochy
80 km
Katedra we Florencji
Wstaję o 5:40, jest już widno. Po kilkuset metrach zatrzymuję się przy źródełku i jem porządne śniadanie z gorącą kawą. Rozpoczynam podjazd na przełęcz Muraglione, na wysokość 907 m. Droga wije się serpentynami w lesie. Dobrze, że przed wyjazdem zmieniłem korbę na mniejszą (z 32 zębów na 22). To był strzał w 10, szczególnie mając w perspektywie Alpy wyższe o prawie 2 tysiące metrów od tej przełęczy. Niespodziewanie szybko jestem na szczycie. Robię zdjęcia, ubieram się w kurtkę, buty, ocieplacze na kolana i rozpoczynam jazdę w dół. Ale piękny zjazd - szybki, stromy i kręty. Po kilku kilometrach droga się wypłaszcza i robi się cieplej. W miasteczku Rufina po 35 km zatrzymuję się na solidne drugie śniadanie. Do przedmieść Florencji mam jeszcze 20 km.
Po górach i dolinach dojeżdżam do kolebki i perły renesansu. Ale cudo! Z daleka widać kopułę duomo. Florencja jest zatłoczona, słychać języki turystów z całego świata. Przez kilka godzin zwiedzam najważniejsze zabytki, choć nie wszędzie można wejść bez opłaty. Do południa na niebie były chmury, ale w środku dnia robi się upalnie.
Po południu jem obiad, wsiadam do pociągu na stacji Santa Maria Novella i jadę do Pizy. W Pizie spędzam tylko chwilę, oglądając oczywiście katedrę, baptysterium i krzywą wieżę. Jest rzeczywiście niezwykła.
Z Pizy jadę dalej pociągiem na wybrzeże. W mieście La Spezia mam kwadrans na przesiadkę, ale zdążam zrobić szybkie zakupy w centrum handlowym i w ostatniej chwili wskakuję z rowerem do pociągu. Dojeżdżam do Levanto i nocuję na campingu.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz