16 czerwca 2007

Lasy Janowskie

Czerwiec jednak w siodełku. Dziś wraz z moim kolegą Grzegorzem pojechaliśmy na piękną wycieczkę rowerową po Lasach Janowskich. Ale po kolei, zacznę od kolei.

Który wagon jest ostatni?
Od dziś wiem, że to nie takie oczywiste. Jak wiadomo, rower można przewieźć w pierwszym przedsionku pierwszego wagonu lub ostatnim przedsionku ostatniego wagonu w składzie pociągu. Z tym nastawieniem czekaliśmy z Grzegorzem na przyjazd pociągu. Jest! Przybył nawet punktualnie. Już planujemy, gdzie wsiadać i pojawił się jednak mały problem. Pierwszy wagon naszego pociągu okazał się być wagonem sypialnym zdążającym do Odessy. To trzeba do ostatniego. No tak, ale pociąg, będzie zaraz rozdzielany.
- Panie kierowniku, gdzie mamy wsiadać z rowerami?
- Tu, do tego wagonu, bo będzie ostatni.
To wsiadamy. I co? Kolejarze pomylili się i rozłączyli skład w złym miejscu. I nagle nasz wagon okazał się przedostatni. Rozpoczął się Meksyk. Pasażerowie z wagonu za nami w panice przesiadali się do odłączonych wagonów. A okazało się, że niepotrzebnie, bo obsługa stacji przy akompaniamencie popularnych przekleństw odpięła za chwilę ten pomylony wagon i przepięła go do właściwego pociągu. A my już ze spokojem rozpoczęliśmy podróż do Stalowej Woli
z naszymi rowerami w ostatnim przedsionku ostatniego wagonu w składzie pociągu.
Przez Lasy Janowskie
Do stacji Stalowej Woli Rozwadów przyjechaliśmy w południe. Zrobiliśmy małe zakupy wody oraz prowiantu i wyruszyliśmy w kierunku lasów. Pogoda idealna - słońce chowające się raz za razem za chmury, lekki wiatr. W tak pięknych okolicznościach przyrody przejechaliśmy ok. 20 km. I nie spotkaliśmy ani żywej duszy po drodze. Ani pieszego, ani grzybiarza, ani rowerzysty. W pewnej chwili Grzegorz nawet zauważył wielką sowę, pewnie puchacza, który majestatycznie przeleciał nam przed nosem w poprzek drogi.
Piękną jazdę zmącił nam daleki odgłos grzmotu. Uła, będzie niedobrze. Może burza przejdzie bokiem, ale trzeba się nastawić na przygody.Jak ciepły deszcz...
Teraz już wiem, o czym śpiewał zespół New Life M. Doświadczyłem tego ciepłego deszczyku. Jednak nie udało nam się umknąć przed burzą i zaczęło padać. Na czas tego obfitego deszczu schowaliśmy się pod drzewa i jakoś przetrwaliśmy. Po pół godzinie przestało padać i ruszyliśmy dalej. Po burzy czuło się wokół zapach świeżego lasu. Ale najpiękniejsze było dopiero przed nami. Skorzystam z opisu http://www.roztocze.pol.lublin.pl/Roztocze/Lasyjkr.html

Imielty Ług

Rezerwat utworzony na terenie zajmowanym przez torfowiska, stawy oraz bory. Celem ochrony jest zachowanie obszarów rozległych bagien, zarastających zbiorników wodnych z rzadką i chronioną roślinnością. Centralną część tego obszaru zajmuje stopniowo zarastający staw, zbudowany niegdyś przy wykorzystaniu naturalnego zagłębienia terenu. Obecnie jest on podzielony groblą tworząc dwa zbiorniki. Teren ten skupia wiele gatunków flory i fauny. Naliczono 45 zespołów roślinnych i stwierdzono prawie 500 gatunków roślin naczyniowych, w tym 27 objętych ochroną gatunkową. Bagno Imielty Ług to także ważna ostoja ptactwa - zaobserwowano tu niemal sto gatunków ptaków. Rezerwat prezentuje wybitne wartości krajobrazowe z uwagi na rozległą powierzchnię torfowiska i stawów oraz interesujące formy rzeźby terenu.Coś wspaniałego. Przejechaliśmy groblą między dwoma stawami. W dali słychać było krzyk mew, w wodzie pluskały się ryby. Cudownie. Niestety, znowu zaczęło padać.


W krainie mgieł i bagien.

Na szczęście deszcz był znów ciepły, droga asfaltowa, a przed nami tylko 16 km. do stacji PKP. Niestety, z powodu deszczu schowałem mapę i nie skręciliśmy we właściwym miejscu. I tak z 16 kilometrów zrobiło się 26. Ale nie ma co żałować. Deszcz padając na rozgrzany asfalt, wywołał bajeczną mgłę, która snuła się nam pod kołami rowerów. Klimat jak w baśni. Spodziewałem się za chwilę zobaczyć jakiegoś smoka, czy innego Shreka. Dokoła dalej las, bagna i stawy. Spotkaliśmy też pierwszych ludzi, a właściwie tamtejszych. Po tej pięknej trasie dojechaliśmy na czas do dworca PKP w Zaklikowie. W sumie zrobiliśmy 53 km po lasach. Akurat.
Podróż powrotna szynobusem była już banalna, więc nie ma co pisać.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz