Włochy
103 km
|
Galeon Neptun w Genui |
Wyjeżdżam z campingu o 9:00 i zaraz zatrzymuję się w parku na śniadanie. Zaraz za
Chiavari zaczyna się ostry podjazd na 200 m, dwa tunele i zjazd do
Rapallo. Następna góra jest jeszcze wyższa, ale pocieszam się, że to ostatnie takie wzniesienie tego dnia. Ze szczytu rozpościera się piękny widok. Robię więc odpoczynek, a potem zjeżdżam do
Genui. Kilka godzin zwiedzam miasto, które jest zaskakująco bezludne. Może dlatego, że jest niedziela i mieszkańcy wyjechali na weekend?
Genua to duże miasto, rozciągnięte wzdłuż wybrzeża na wiele kilometrów. W takich warunkach tempo jest wolne, bo co chwilę zatrzymuję się na światłach. Przez kilka kilometrów jadę drogą dla rowerów na trasie starej linii kolejowej. Oczywiście są tunele i piękne widoki. W
Cogoleto udaje mi się zdążyć na Mszę św. o godz. 18:00 w małym kościółku. Na Mszy jest dużo turystów, a nawet kobieta z małym psem. Wieczorem zatrzymuję się jeszcze na krótką kąpiel w ciepłym morzu. Zgodnie z planem dojeżdżam do
Savony, jem kolację nad morzem, a gdy zapada zmierzch szukam spokojnego miejsca na nocleg. Ulice są puste, bo Włosi grają mecz na Euro. Kładę się spać w korycie wyschniętej rzeki. Noc jest ciepła, nawet nie wchodzę do śpiwora. Późnym wieczorem budzą mnie krzyki, wystrzały fajerwerków i klaksony. Czyli Italia wygrała.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz