30 sierpnia 2012

Dzień 2: Hodoš - Fusino


Słowenia, Włochy
85 km
Przed bazyliką w Akwilei

Noc mija spokojnie i nawet dobrze mi się śpi na polu. W nocy tylko raz budzi mnie jeż fukając nad głową. Wstaję o 4:00 i pakuję się do słoweńskiego pociągu. Rower oddaję do przedziału bagażowego. Śpię twardo całą drogę do Ljubljany. W stolicy Słowenii mam 1 minutę na przesiadkę, ale udaje mi się zdążyć. Jadę cichym, klimatyzowanym pociagiem. Wysiadam na stacji Sežana o 10:05. Robię zakupy i ruszam ładną, nową drogą rowerową do granicy włoskiej. Po krótkim podjeździe zaczyna się ostry zjazd do Triestu. Cały czas muszę jechać na hamulcu.
Robię małę rundkę, zwiedzam miasto i ruszam do Akwilei. Wiatr wieje w plecy, dobrze się podjeżdża, jest 35 stopni, ale to nie problem. Za Monfalcone robię krótki odpoczynek i posiłek. Do Akwilei jadę pod wiatr nową drogą dla rowerów. Zwiedzam bazylikę z wielką mozaiką (największa zachowana mozaika wczesnochrześcijańska), rozmawiam z grupą miłych Francuzów i napełniam butle wodą. Jadę dalej do Cervignano ładną drogą dla rowerów, na której mogę się rozpędzić. W miasteczku wsiadam w pociąg Regionale Veloc i jadę do Wenecji. Wenecja nie nadaje się do zwiedzania na dwóch kółkach, więc prosto ze stacji jadę na camping Fusino.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz