7 grudnia 2009

Ziemie dawno odzyskane 2009 cz. II - Szwajcaria Kaszubska

Dzień 9. Hel - Władysławowo - Ostrzyce 78 km.
Wcześnie rano po Mszy św. jadę pociągiem z Helu do Władysławowa. Zamiast szynobusa podstawiają stary skład ze spalinówką i muszę załadować rower do przedziału.
Z Władysławowa jadę nową ścieżką rowerową do Swarzewa. Dalej do Pucka i przez Puszczę Darlubską do Wejherowa. Zaczynają się piękne jeziora, ale i górki 200-250 mnpm. Dzięki nawigacji GPS bez błądzenia jadę przez lasy do Kartuz. W Łapalicach podziwiam nie dokończony współczesny zamek. Jadę koło jez. Białego przez Kłodno i Brodno dojeżdżam nad jez. Ostrzyckie. Jak tu pięknie! Zapada zmrok i postanawiam zatrzymać się w Ostrzycach. Pukam do pierwszego domu z tabliczką Noclegi. Bez problemu otrzymuję nocleg w komfortowych warunkach za 30 zł. Następnego dnia okazuje się, że zostałem wzięty za innego turystę, który dzwonił na tę kwaterę i prosił o nocleg. A może to był mój anioł stróż?...

Dzień 10. Ostrzyce - Wiele 78 km.
Wyruszam w pięknej scenerii opadających mgieł. Jadę przez pola, lasy, jeziora i górki. Zjeżdżając po wyboistej ścieżce leśnej słyszę dziwny trzask w tylnym kole. Pękła szprycha i do tego dostrzegam drugą z podobnym defektem. Dobrze, że niedaleko jest Kościerzyna. Zajeżdżam do serwisu rowerowego, lecz okazuje się, że serwisanta w sobotę nie ma. Szukam drugiego serwisu, ale mechanik jest na urlopie. Najbliższy czynny serwis znajduję w Chojnicach i tam umawiam się na wizytę za dwa dni.
Dalej jadę ostrożnie i staram się nie zjeżdżać z asfaltu. Trasa wiedzie przez Wdzycki Park Krajobrazowy. Znowu podziwiam piękne jeziora i lasy, a na szczęście górki są tu mniejsze. Przejeżdżam przez Wdzydze i z daleka podziwiam skansen kaszubski. Docieram do jez. Wdzyckiego i skręcam do lasu. Droga, którą jadę jest chyba mało uczęszczana, bo na samym jej środku dostrzegam rozpiętą wielką pajęczynę. Nagle las się kończy i wyjeżdżam na środek pasa startowego dawnego lotniska, na którym właśnie odbywają się wyścigi samochodowe. Przekraczam Wdę i wjeżdżam do uroczej miejscowości Wiele. Robi się późno, więc zatrzymuję się tu na nocleg.

Dzień 11. Wiele - Charzykowy 82 km.
Wyruszam o 8:15 i kieruję się na południe, aby jadąc lasami ominąć Czersk. Drogi są straszne - piach, suchy piach, po którym nie da się jechać. Co chwila muszę prowadzić rower. W pewnym momencie droga kończy się na łące, a wg GPSa powinna biec prosto. Skręcam w lewo, ale dojeżdżam do gospodarstwa. Jadę więc na azymut przez łąkę, przenoszę rower przez kilka rowów i zatrzymuję się na rzece. Kołuję dalej po łące przekraczając kolejne rowy, aż docieram do drogi, którą opuściłem. Po kilkuset metrach jazdy po łące dostrzegam mostek. Jestem ocalony! Dojeżdżam do asfaltu i rezygnuję z dalszej drogi po piachy. Skręcam na Czersk. W miasteczku zatrzymuję się na gofra i jadę do Fojutowa. Podziwiam imponujący akwedukt. Moja trasa wiedzie wzdłuż Kanału Wielkiej Brdy do Rytla, gdzie zatrzymuję się na pizzę. Świeci słońce i robi się gorąco. W leniwym tempie jadę wzdłuż granicy Parku Narodowego Bory Tucholskie nad jez. Charzykowskie. Zatrzymuję się na nocleg w Charzykowach.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz