30 sierpnia 2007

Pocztówka z Bornholmu


Jestem okazyjnie w sieci, więc na razie tylko pocztówka.
Było cudownie - 7 dni, 324 km, rower, wyspa i ja...

3 lipca 2007

Popatrzcie zatem, jak to było...

W tak pięknych okolicznościach przyrody

Mazury
Wyprawę rowerową zacząłem od Mazur. Korzystając z usług PKP Przewozy Regionalne przemieściłem się do stacji Czerwonka koło Olsztyna, a następnie przejechałem do Rynu nad jeziorem Ryńskim.Po pięciu dniach żeglowania na jachcie pojechałem dalej.


Suwalszczyzna
Mazury bardzo mi się podobały, ale Suwalszczyzna to po prostu bajka! Spędziłem tam 5 dni z rowerem, pokonując ponad 300 km.


Pierwszy dzień
Tego dnia przejechałem 77 km na rowerze (z Rynu do Giżycka i z Olecka do Smolnik) oraz 75 pociągiem (z Giżycka do Olecka). Najgorszy był ostatni odcinek, kiedy to przedzierałem się przez las koło jeziora Jaczno. Pokonanie tego fragmentu na piechotę jest trudne, a co dopiero z rowerem obciążonym bagażem i to jeszcze po obfitych opadach deszczu. Szkoda, że nie mam zdjęć, ale zwyczajnie nie miałem już siły.



Drugi dzieńTo była niedziela. Przejechałem 70 km na północ Suwalskiego Parku Krajobrazowego. Po drodze były słynne wiadukty w Stańczykach, trójstyk granic (polskiej, rosyjskiej i litewskiej), farma wiatrowa na Rowelskiej Górze i mnóstwo innych atrakcji.

Trzeci dzień
Tego dnia nadszedł mały kryzys. Rano wszystko mnie bolało, choć przejechałem przez 2 dni tylko 145 km. Tym razem wyjechałem na południe. W Gulbieniszkach zaliczyłem suwalską Fudżijamę, czyli Górę Cisową - wzniesienie w formie stożka, z którego można podziwiać cały Suwalski Park Krajobrazowy. Następnie pojechałem nad jezioro Szelment, a stamtąd na przedmieście Suwałk, gdzie znajduje się cmentarzysko Jadźwingów. W drodze powrotnej odwiedziłem dwa głazowiska - Rutka i Błachanowo, objechałem Hańczę i wróciłem do Smolnik.


Czwarty dzień
Czwartego dnia pobytu na Suwalszczyźnie odczuwałem już w nogach wykręcone 200 km. Do tego jeszcze prognozy zapowiadały załamanie pogody i burze. Postanowiłem zatem wyruszyć na jakąś lekką przejażdżkę, żeby się nie zmęczyć i w razie potrzeby szybko wrócić na nocleg. Ruszyłem na Wiżajny. Jechało się lekko, a do tego wyszło słońce. Udałem się zatem do Puszczy Rominckiej. Postanowiłem odszukać głazy myśliwskie cesarza Wilhelma. Niestety, poszukiwania głazów się nie udały, a na skraju puszczy dopadła mnie zapowiadana burza. Pierwsze krople deszczu dopadły mnie pod zabytkowym wiaduktem w Kiepojciach. To były naprawdę dramatyczne chwile. Miałem wprawdzie płaszcz przeciwdeszczowy, ale nie chroni on przed piorunami. Raz za razem grzmoty przybliżały się, aż nagle walnęło tak blisko, że myślałem, że to w mój bagażnik! Błysk i huk jak eksplozja bomby! Za jakieś 2 km znalazłem przystanek i tam schroniłem się przed dalszą ulewą. Kiedy deszcz trochę zelżał ruszyłem w dalszą drogę. To było naprawdę ciężkie 30 km w deszczu i pod wiatr. Ale najważniejsze było to, że przeżyłem.

Podlasie
Ze Smolnik pojechałem na Podlasie. Ponieważ wiał silny wiatr dojechałem do Suwałk, a dalej już pociągiem do Bielska Podlaskiego. Ostatniego dnia wyprawy, znowu pod wiatr, przejechałem z Bielska do Szepietowa i dalej już pociągiem .

W sumie przez 5 dni pokonałem 350 km w słońcu, deszczu, z wiatrem i pod wiatr.
Spędziłem cudowne chwile w przepięknych okolicznościach przyrody. Cudownie.

16 czerwca 2007

Lasy Janowskie

Czerwiec jednak w siodełku. Dziś wraz z moim kolegą Grzegorzem pojechaliśmy na piękną wycieczkę rowerową po Lasach Janowskich. Ale po kolei, zacznę od kolei.

Który wagon jest ostatni?
Od dziś wiem, że to nie takie oczywiste. Jak wiadomo, rower można przewieźć w pierwszym przedsionku pierwszego wagonu lub ostatnim przedsionku ostatniego wagonu w składzie pociągu. Z tym nastawieniem czekaliśmy z Grzegorzem na przyjazd pociągu. Jest! Przybył nawet punktualnie. Już planujemy, gdzie wsiadać i pojawił się jednak mały problem. Pierwszy wagon naszego pociągu okazał się być wagonem sypialnym zdążającym do Odessy. To trzeba do ostatniego. No tak, ale pociąg, będzie zaraz rozdzielany.
- Panie kierowniku, gdzie mamy wsiadać z rowerami?
- Tu, do tego wagonu, bo będzie ostatni.
To wsiadamy. I co? Kolejarze pomylili się i rozłączyli skład w złym miejscu. I nagle nasz wagon okazał się przedostatni. Rozpoczął się Meksyk. Pasażerowie z wagonu za nami w panice przesiadali się do odłączonych wagonów. A okazało się, że niepotrzebnie, bo obsługa stacji przy akompaniamencie popularnych przekleństw odpięła za chwilę ten pomylony wagon i przepięła go do właściwego pociągu. A my już ze spokojem rozpoczęliśmy podróż do Stalowej Woli
z naszymi rowerami w ostatnim przedsionku ostatniego wagonu w składzie pociągu.
Przez Lasy Janowskie
Do stacji Stalowej Woli Rozwadów przyjechaliśmy w południe. Zrobiliśmy małe zakupy wody oraz prowiantu i wyruszyliśmy w kierunku lasów. Pogoda idealna - słońce chowające się raz za razem za chmury, lekki wiatr. W tak pięknych okolicznościach przyrody przejechaliśmy ok. 20 km. I nie spotkaliśmy ani żywej duszy po drodze. Ani pieszego, ani grzybiarza, ani rowerzysty. W pewnej chwili Grzegorz nawet zauważył wielką sowę, pewnie puchacza, który majestatycznie przeleciał nam przed nosem w poprzek drogi.
Piękną jazdę zmącił nam daleki odgłos grzmotu. Uła, będzie niedobrze. Może burza przejdzie bokiem, ale trzeba się nastawić na przygody.Jak ciepły deszcz...
Teraz już wiem, o czym śpiewał zespół New Life M. Doświadczyłem tego ciepłego deszczyku. Jednak nie udało nam się umknąć przed burzą i zaczęło padać. Na czas tego obfitego deszczu schowaliśmy się pod drzewa i jakoś przetrwaliśmy. Po pół godzinie przestało padać i ruszyliśmy dalej. Po burzy czuło się wokół zapach świeżego lasu. Ale najpiękniejsze było dopiero przed nami. Skorzystam z opisu http://www.roztocze.pol.lublin.pl/Roztocze/Lasyjkr.html

Imielty Ług

Rezerwat utworzony na terenie zajmowanym przez torfowiska, stawy oraz bory. Celem ochrony jest zachowanie obszarów rozległych bagien, zarastających zbiorników wodnych z rzadką i chronioną roślinnością. Centralną część tego obszaru zajmuje stopniowo zarastający staw, zbudowany niegdyś przy wykorzystaniu naturalnego zagłębienia terenu. Obecnie jest on podzielony groblą tworząc dwa zbiorniki. Teren ten skupia wiele gatunków flory i fauny. Naliczono 45 zespołów roślinnych i stwierdzono prawie 500 gatunków roślin naczyniowych, w tym 27 objętych ochroną gatunkową. Bagno Imielty Ług to także ważna ostoja ptactwa - zaobserwowano tu niemal sto gatunków ptaków. Rezerwat prezentuje wybitne wartości krajobrazowe z uwagi na rozległą powierzchnię torfowiska i stawów oraz interesujące formy rzeźby terenu.Coś wspaniałego. Przejechaliśmy groblą między dwoma stawami. W dali słychać było krzyk mew, w wodzie pluskały się ryby. Cudownie. Niestety, znowu zaczęło padać.


W krainie mgieł i bagien.

Na szczęście deszcz był znów ciepły, droga asfaltowa, a przed nami tylko 16 km. do stacji PKP. Niestety, z powodu deszczu schowałem mapę i nie skręciliśmy we właściwym miejscu. I tak z 16 kilometrów zrobiło się 26. Ale nie ma co żałować. Deszcz padając na rozgrzany asfalt, wywołał bajeczną mgłę, która snuła się nam pod kołami rowerów. Klimat jak w baśni. Spodziewałem się za chwilę zobaczyć jakiegoś smoka, czy innego Shreka. Dokoła dalej las, bagna i stawy. Spotkaliśmy też pierwszych ludzi, a właściwie tamtejszych. Po tej pięknej trasie dojechaliśmy na czas do dworca PKP w Zaklikowie. W sumie zrobiliśmy 53 km po lasach. Akurat.
Podróż powrotna szynobusem była już banalna, więc nie ma co pisać.

9 czerwca 2007

Czerwiec nie na siodełku

No to jest ciekawe, że w maju tylko raz się wpisałem. No ale za to trochę pojeździłem.
W maju miałem jeszcze jedną nieciekawą przygodę, kiedy wybrałem się na wieczorną przejażdżkę po burzy. Wszystko było pięknie do momentu kiedy chciałem przejechać przez odcinek drogi nieutwardzonej. Zakopałem się w błotnej mazi po osie i po kostki.
Troszkę mi zeszło zanim doprowadziłem maszynę do w miarę czystego stanu.
W zeszłym tygodniu oddałem rower do przeglądu gwarancyjnego, bo już na nim wykręciłem ze 300 km.
A co się jeszcze dzieje w czerwcu? Mam sesję i w ramach aktywności fizycznej codziennie jeżdżę rowerkiem na kosza. Nogi więc cały czas sprawne i gotowe do kolejnej wyprawy.
Pojutrze mam ostatni egzamin, to może troszkę popiszę o moich planach na czerwiec.